LEGENDARIA I KOD MOJŻESZA Zobacz większe

LEGENDARIA I KOD MOJŻESZA

Nowy produkt

 

 

Autor: Piotr Zaborny

                                                                

185 str., format A-5

Więcej szczegółów

18,00 zł

Więcej informacji

 

Autor: Piotr Zaborny

 

O tym, co było wcześniej, zanim powstał świat widzialny i istoty go widzące, wspomniałem w wydanej w 2011 r. książeczce pt. „Prawdziwe” dzieje świata i ludzkości. Cz. 1. Temat przed­stawiłem skrótowo i w półżartobliwej formie. Jej lektura spra­wiła Czytelnikom trochę radości w naszych ponurych czasach, więc poprosili o napisanie dalszej części tej „baśni”. Jakiś czas opierałem się tej prośbie, bo mam „rozgrzebane” inne teksty, ale przecież piszę dla nich, a nie dla siebie. Do stworzenia niniej­szej książki skłoniła mnie też lektura pracy Kennetha McLeisha Opowieści i legendy bibilijne (Warszawa 1994) i jej pochwała ze strony księdza Waldemara Chrostowskiego.

Drugim motywem napisania książki o pradziejach ludzi było wewnętrzne postanowienie, że napiszę dla mojej wnuczki Martyn-ki „ludzkim” językiem opowieść o źródłach chrześcijaństwa, żeby było jej łatwiej przygotowywać się do Komunii Świętej. Miała ona nosić tytuł Od Abrahama do św. Pawła. Wnuczka nie umiała jeszcze wtedy czytać, więc nie spieszyłem się z realizacją tej obiet­nicy. Nie znaczy to, że nic przez ten czas nie zrobiłem. Oczytałem się w temacie i zgromadziłem sporo materiałów do książki.

Leżały one w głębi pamięci komputera i zapewne zacząłbym pisać tę książkę za rok lub dwa, gdyby do rodzinnej Białowieży nie powrócił z misji ewangelizacyjnej w Niemczech mój szkolny kolega Jan Macuta, pastor baptystów. W toku rozmów stwier­dziłem, że ten doświadczony kaznodzieja nie widzi związku po­między wczesnym chrześcijaństwem a essenizmem. Nie dziwiła mnie niewiedza moich studentów na ten temat, gdyż na lekcjach religii duchowni nie uczyli o tym, a ich dociekliwość poznawcza na temat sacrum nie była wielka. Nie mogłem jednak zrozumieć, dlaczego absolwent teologii, znający na pamięć tekst Nowego Testamentu, uznaje powstanie chrześcijaństwa za zjawisko typu deux ex machina, a nie element rozwoju starożytnej myśli społeczno-etycznej, na której temat jest obszerna literatura (także ja napisałem o ideologii wczesnego chrześcijaństwa w książce Wiedza o polityce (cz. 2, Łuków 2009).

Niedawno papież Benedykt XVI wypowiedział się o esseńskim rodowodzie chrześcijaństwa, więc jest imprimatur kościelne na podejmowania tego tematu. W 1946 r. bazę informacyjną o chrze­ścijaństwie wzbogaciło odkrycie w Qumran antycznych tekstów licznej wspólnoty esseńskiej. Wielu biblistów poddało je analizie. Wynika z niej, że nie da się uciec od pokazania związków pomię­dzy essenizmem a chrześcijaństwem, chociaż nie napisano o tym wprost w Nowym Testamencie. Z tego zrodził się pomysł napisa­nia pracy Jan Chrzciciel, czyli Zwiastun (Warszawa 2010). Przy jej pisaniu wsparł mnie wspomniany Jan Macuta, którego prze­konanie o Boskim charakterze idei Dobrej Nowiny odnotowałem w tej książce. Myśl społeczno-etyczną essenizmu i chrześcijań­stwa tworzyli ci sami ludzie. Z tego względu wysoce prawdopo­dobne jest, że w środowisku esseńskim przez pewien czas prze­bywał Jan Chrzciciel i Jezus Chrystus.

Po osiągnięciu dojrzałości kapłańskiej Jan głosił idee esseńskie nad Jordanem, natomiast Jezus w rodzinnej Galilei. Więcej zwolenników zyskał kaznodzieja Jezus. Wiedział, że esseński ascetyzm i monastyczny styl życia odpowiadał niewielu Żydom, więc złagodził jego rygoryzm (dowodem na to jest jego udział w weselu w Kanie Galilejskiej). Jezus był prorokiem podobnym do Buddy, więc można go nazwać „Bogiem Radosnym”. Za­lecał cieszyć się życiem (jeść mięso i pić wino), rozmnażać się i „czynić ziemię sobie poddaną”, ale jednocześnie kochać bliź­nich i pomagać im w potrzebie. W ewangeliach podoba mi się idea sprawiedliwości rozdzielczej, obowiązek wspierania kalek i osób niezaradnych (ale nie leni i wydrwigroszy), nakaz stoso­wania miłosierdzia i przebaczania grzesznikom pod warunkiem skruchy i dążenia do naprawienia wyrządzonych komuś krzywd. O zasadach etyki chrześcijańskiej napisałem dla wnuczki w książce Dobra Nowina – światło naszej drogi (w skrócie) Wstęp

(Warszawa 2012). W niniejszej książce pokazuję przemiany sa­crum na terenie starożytnego Bliskiego Wschodu i rodzenie się idei religii monoteistycznych w Egipcie i na ziemiach Żyznego Półksiężyca. Stanowi więc ona część wstępną zamierzonej kie­dyś książki Od Abrahama do św. Pawła.

Istotnym powodem do napisania książki Legendaria i kod Mojżesza było stwierdzenie słabej znajomości Starego Testamen­tu przez polskich katolików. Nawet wykształceni Polacy nic nie wiedzą także o deizmie, który jest odnogą chrześcijaństwa i po­dejrzewam, że w XXI wieku stanie się wielką światową religią ludzi wykształconych, którzy na co dzień nie oczekują pomocy Opatrzności.

Książka nie jest przeznaczona dla chrześcijan, którzy wie­rzą w Boga bezrefleksyjnie, a Biblię traktują literalnie jako Sło­wo Boże, chociaż jej tekst powstawał ponad tysiąc lat i kolejni redaktorzy zmieniali go. Szanuję takie podejście do religii, jeśli wiara czyni ich lepszymi, a modlitwy umacniają taką postawę. Nie znaczy to, że osoby studiujące Biblię krytycznie i dostrzega­jące w jej tekście niedoróbki literackie muszą być gorszymi niż oni chrześcijanami albo heretykami czy ateistami. Jan Hus zo­stał uznany przez hierarchię Kościoła rzymsko-katolickiego za heretyka i spalony na stosie za to, że ośmielił się twórczo czy­tać Biblię. Podobnie potraktował Stary Testament także Jezus Chrystus i za to, że wniósł do jego tekstu poprawki, został przez faryzeuszy uznany za odszczepieńca i ukrzyżowany.

Uważam, że słaba jest taka wiara w Boga, którą może zmie­nić dostrzeżenie niespójności w Świętej Księdze wyznawanej religii. Mój ojciec uważał, że lektura Starego Testamentu może zgorszyć wielu chrześcijan, ponieważ jest w niej sporo opowieści, których bohaterowie zachowywali się niezgodnie z dzisiejszymi standardami etycznymi i obyczajowymi. Z tego powodu księża ka­toliccy zachęcają do czytania Katechizmu Kościoła katolickiego, a nie Starego Testamentu, a w czasie Mszy Świętach cytują tylko wybrane fragmenty Biblii.

Skłania to do refleksji na temat źródeł wiary i niewiary. Filozofka A.Karań-Ostrowska twierdzi, że zdarzają się ludzie, którzy są „głusi na Boga”. Uważa, że wiara wymaga słuchu, jak muzyka. Jeżeli jest ktoś głuchy na muzykę, na ogół jej nie słucha, bo jej nie rozumie, a zwłaszcza nie wypowiada się autorytatywnie na temat oper Mozarta. To dla niego obcy świat. (Czy nas jeszcze obchodzi JP II. „Gazeta Wyborcza” 26.05.2012 r., s. 33). Jest to teza nieprawdziwa, ponieważ słuch jest kategorią fizjologiczną, a poczucie transcendencji ma charakter mistyczny. Z głuchoty biologicznej można ludzi wyleczyć wprowadzając do mózgu od­powiedniego implanta. Przeżycia mistyczne są wrodzone lub wy­uczone w toku edukacji religijnej. Jako dziecko miałem „słuch” na przeżycia mistyczne. W miarę upływu lat utraciłem go, ale pamiętam, na czym polega i rozumiem ludzi głębokiej wiary i ich potrzebę szukania w modlitwie pociechy oraz zwracania się do Opatrzności o pomoc.

Moja wiara jest odmienna niż powszechny w Polsce „katoli­cyzm ludowy”. I mam do niej prawo, niezależnie od tego, co inni sądzą na ten temat. Przecież nie zmuszam nikogo do czytania moich książek na temat religii.

Biblia jest utworem filozoficznym, religijnym, mitologicz­nym i historycznym ujętym w formę literacką, a więc analogicz­nym do Iliady i Odysei. Czytana może być „na kolanach” albo zgodnie z zasadami literaturoznawstwa, co nakazuje patrzeć nawet na pisma prorockie w kategoriach cech i pojęć gatunków literackich oraz reguł hermeneutyki, czyli uwzględniając kon­tekst czasu i miejsca ich powstania.

Żeby spełnić prośbę Czytelników i obietnicę złożoną wnucz­ce, zacząłem szperać w pamięci i starych notatkach oraz na nowo studiować starożytne księgi i rozmaite komentarze do nich, żeby zgromadzić odpowiednie materiały do napisania no­wej wersji znanych opowieści o odległej przeszłości. W miejscach, gdzie miałem luki materiałowe, wsparłem się fantazją. Ze zgro­madzonych w ten sposób „puzzli” ułożyłem konterfekt dziejów ludzkości, głównie z czasów kultury mówionej. Konfrontowałem jednak wiedzę legendarną z treścią zachowanych dokumentów z epoki. Książka nie ma jednak charakteru pracy naukowej, choć posłużyłem się opracowaniami naukowymi. Nie jest też fantazją Wstęp

literacką, ponieważ oparta jest na realnie istniejących antycz­nych tekstach.

Biblia i eposy antyczne są zbiorami mitów, legend i pięknych baśni, więc nie musiałem fantazjować, żeby zaciekawić Czytel­ników, jak to uczynili liczni autorzy sensacyjnych powieści (np. J. Hougan w Szyfrze Marii Magdaleny, Dan Brown w Kodzie Leonarda da Vinci czy M.Drosin w Kodzie Biblii). Na podstawie ustnych przekazów o pradziejach swojego plemienia uzdolnie­ni literacko kapłani i pisarze przedstawili swoje wizje początku wszechświata i ludzi oraz dalsze ich dzieje. W ich opowieściach realne fakty wymieszano z wymyślonymi postaciami i wydarze­niami. Na ich bazie liczni współcześni pisarze napisali powieści fantastyczno-historyczne, czego przykładem jest wydana w 2006 r. powieść O.Tokarczuk Anna In w grobowcach świata. Autorka przedstawiła w niej dwa światy równoległe – antyczny i współ­czesny, które współwystępują i oddziałują na siebie. Książki tego typu cieszą się zainteresowaniem czytelników, co pobudza licz­nych pisarzy do snucia kolejnych narracji historycznych. Uzna­łem, że też potrafię napisać atrakcyjną opowieść o pradziejach Bliskiego Wschodu i Mojżeszu bez wymyślania wątków sensa­cyjnych, bo jest ich wiele w starych „świętych księgach”.

Wynika to z faktu, że w opowieściach o życiu Sumeryjczyków, Babilończyków, Egipcjan oraz hebrajskiego rodu Abrahama i jego potomstwa jest tak wiele wątków sensacyjnych, że wystarczy iść ich tropem, a znajdzie się mnóstwo materiałów mogących za­ciekawić Czytelników. Na ich podstawie napisano wiele powieści (fragmenty kilku przedstawiam w Aneksie). Kierowałem się sen­tencją, że najciekawsza jest prawda. Czy moja narracja jest na miarę oczekiwań Czytelników, dowiem się, jeśli przeczytają niniej­szą książkę i zechcą podzielić się ze mną wrażeniami z jej lektury, pisząc na mój adres e-mailowy – piotr.zaborny@poczta.onet.pl

 

185 str., format A-5

 

12 innych produktów w tej samej kategorii: